Lawinę wydarzeń, które przyspieszyły wybuch wojny, rozpoczęło przemówienie Józefa Stalina z 10 marca 1939 r. wygłoszone podczas XVIII Zjazdu partii komunistycznej. Padły w nim słowa, które Hitler poprawnie odczytał jako propozycję współpracy Związku Radzieckiego z III Rzeszą. Dało to Niemcom pewność, że chwilowo nie zagraża im niebezpieczeństwo ze Wschodu.
Wkrótce po tym wydarzeniu Hitler postanowił, niezgodnie z deklaracjami i ustaleniami z Monachium, wykorzystać wszystkie nadarzające się okazje, by ostatecznie zlikwidować Czecho-Słowację. Już 14 marca przy aprobacie Niemiec doszło do ogłoszenia niepodległości przez Słowację. Dzień później wojska niemieckie wkroczyły do Czech i zajęły ten kraj, tworząc Protektorat Czech i Moraw – organizm całkowicie zależny od III Rzeszy. W tym samym czasie pozwolono Węgrom zająć trzeci element składowy państwa czecho-słowackiego, a mianowicie Ruś Zakarpacką.
Nie był to koniec niemieckiej ofensywy. 23 marca świat obiegła kolejna wiadomość – Litwa podpisała z Niemcami układ o oddaniu Kłajpedy wraz z okolicą. W reakcji na to Polska zarządziła mobilizację alarmową oraz ćwiczenia przeciwlotnicze. Okrążenie Polski stało się faktem.
W międzyczasie Niemcy naciskali na ambasadora II Rzeczypospolitej w Berlinie Józefa Lipskiego, by rząd w Warszawie nie zwlekał dłużej z odpowiedzią na propozycję z jesieni ubiegłego roku, która dotyczyła m.in. zgody na przejęcie Gdańska przez Niemcy, budowę eksterytorialnej drogi do Prus Wschodnich oraz przystąpienie do paktu antykominternowskiego. Polityka okrążania i izolowania Polski miała być w tym kontekście dodatkową formą nacisku. Przyjęcie ultimatum, z czego władze polskie doskonale zdawały sobie sprawę, doprowadziłoby do wasalizacji kraju i wystawienia go na pierwszy ogień w przypadku ewentualnego konfliktu ze Związkiem Radzieckim. Warszawa pozostała więc nieugięta i 26 marca oficjalnie poinformowała Berlin o odrzuceniu wszystkich żądań.
Jednocześnie trwały usilne starania władz Wielkiej Brytanii, aby ustalić, czy Polska jest po stronie Niemiec czy państw zachodnich. Deklarowane na zewnątrz poprawne stosunki z III Rzeszą sugerowały, że II Rzeczpospolita znalazła się już w wymuszonej koalicji z Hitlerem. Ostatecznie 31 marca brytyjski premier Arthur Neville Chamberlain drogą radiową jednostronnie zakomunikował o wsparciu Zjednoczonego Królestwa dla Polski na wypadek niemieckiej agresji. Był to moment, na który z niecierpliwością czekał Józef Beck. 2 kwietnia polski minister spraw zagranicznych ruszył w podróż do Londynu, gdzie doszło do podpisania porozumienia o wzajemnym wsparciu na wypadek jakiegokolwiek zagrożenia każdego z krajów. Dla Becka był to sukces dyplomatyczny, który dawał nadzieję na rezygnację Niemiec ze zbrojnego rozwiązania konfliktu z Polską. W przekonaniu Brytyjczyków porozumienie pozwalało z kolei na uzyskanie czasu koniecznego na dalsze zbrojenia przed zbliżającą się wojną.
W odpowiedzi na te wydarzenia Hitler już 11 kwietnia podjął ostateczną decyzję o wojnie z Polską, wydając dyrektywę o opracowaniu planu uderzenia na zachód (kryptonim Fall Weiss) z czasem przygotowań do końca sierpnia 1939 roku. Jednocześnie, traktując zawarcie polsko-brytyjskiego porozumienia jako dogodny pretekst, 28 kwietnia wypowiedział polsko-niemiecką deklarację o niestosowaniu przemocy z 1934 roku, co oznaczało praktycznie koniec szans na pokojowe rozwiązanie.
5 maja minister Beck w słynnym przemówieniu w Sejmie, odnosząc się publicznie do niemieckich żądań, mówił: Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na okres pokoju zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata, ma swoją cenę, wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor.
O wydarzeniach, które nastąpiły się po przemówieniu ministra, opowiemy w następnym odcinku cyklu „Droga do wojny”.
Komentarze
Dzisiaj tak wiele lat po tamtych tragicznych wydarzeniach wiele osób chętnie podejmuje polemikę na temat „co by było gdyby”, a nawet posiada gotowe recepty na to aby przed 75 laty Polska wyszła ze wszystkich zagrożeń obronną ręką, a nawet z zyskami. Rozważania dotyczą, a to ewentualnych następstw dołączenia Wojska Polskiego do Wehrmachtu w ataku na Sowiecką Rosję, a to jaki plan obronny powinniśmy podjąć aby rozbić przeciwnika (posiadającego liczniejsze i nasycone nowocześniejszą techniką wojskową siły zbrojne). Wydaje się to niepotrzebne, a widać przed wysiłkiem intelektualnym Polaków zupełnie inną potrzebę. Na to co się stało wszelkie oceny nie mają wpływu – to już się stało. Możemy za to uczynić wiele dla odkłamania historii „września ’39”, która do dziś, przez wielu jest postrzegana tak jak życzyli sobie tego okupanci niemieccy, a po nich sowieccy. Ci pierwsi dla podkreślenia własnego sukcesu ukazywali kampanie wrześniową niemal jak spacer przez Polskę, a przeciwnika nawet bohaterskiego, ale źle uzbrojonego, beznadziejnie dowodzonego i w dodatku prowadzonego do walki przez nieudolny rząd. Hitler ze swoim aparatem propagandy nie mógł społeczeństwu niemieckiemu ukazać skali oporu Wojska Polskiego powodującego tak wielkie wyczerpanie bojowego, że Wehrmacht mógł kontynuować walkę jeszcze tylko przez dwa tygodnie, a to ze strony oporu polskiego mniej więcej tyle ile zaangażowano przeciw Sowietom od 17.09.1939 r. Co więcej Niemcy w o wiele większym tempie wchodzili na terytorium Francji, nie wspominając o niemal wyścigu przy zajmowaniu terytorium ZSRR w pierwszej fazie działań. Kolejny okupant w przedstawianiu żołnierza tak dalece się zapędził, że nawet postanowił pozbyć się kadry oficerskiej, prezentującej wysokie walory moralne, patriotyczne i doskonałe przygotowanie do wykonywania swoich obowiązków. Stalin ze swoimi „władcami sumień ludzkich” tak manipulował opinią społeczną, aby utrwalić obraz tchórzliwego rządu i dowództwa, a samego żołnierza jako posłanego przez tych złych sanacyjnych oficerów z szablą na niemieckie czołgi, co później sami czynili wysyłając swoje kompanie nawet bez szabli ale za to lufami NKWD-zistów z tyłu, do walki hitlerowcami. W taki obraz niestety wpisali decydenci PRL-owscy odbierający bohaterom września obywatelstwo polskie, osadzający ich w więzieniach, a wreszcie skazujący ich na śmierć.
Dzisiaj kiedy naród polski wybił się na suwerenność jesteśmy winni utrwalanie prawdziwej historii i należny szacunek, wszystkim którzy we wrześniu 1939 r. podjęli trud walki o wolność Polski.