WspomnieniaWydarzenia wojenne z dnia 12 września 1939 roku w BełchowieData publikacji: 2011-10-31Zamieszczone przez: Jan Czubatka W czasie wydarzeń wojennych w 1939 roku miałam 7,5 roku. Wypadki widziałem na własne oczy. Około 14.oo na nasze podwórko przyjechało na rowerach około 30 polskich żołnierzy. Szybko zajęli stanowiska w różnych miejscach. Jeden z żołnierzy krzyknął: „Chować się, bo zaraz tu będzie wojna”. Zanim zdążyłem z ojcem paść do dołu po kartoflach, zauważyłem, jak żołnierze zakładali coś na lufy karabinów i zaczęli strzelać z różnych miejsc. Reszta naszych domowników schowała się do piwnicy. Nie pamiętam, co się stało z obiadem, który mama już przygotowała. Słyszałem, leżąc twarzą do ziemi, kanonadę strzelecką. Ile to czasu trwało, nie wiem. Czas się wtedy nie liczył. Od huku szumiało mi w głowie. W pewnym momencie wszystko ucichło. Usłyszeliśmy z tyłu głos: „Ręce do góry”. Obaj z ojcem z podniesionymi rękoma wstaliśmy z dołu. Ojciec zaczął tłumaczyć, że wojsko strzelało. Wskazał na pozostawione sprzęty wojskowe po wycofujących się naszych żołnierzach. Od większych nieszczęść wybroniła nas nasza matka, która trochę znała język niemiecki. Z rozpaczą patrzyliśmy na płonącą naszą stodołę pełną zboża i drewna budowlanego. Byliśmy bezradni. Niemcy zabronili nam jednak gasić stodołę. Zabudowania paliły się też u Zimnych, Wieczorków, Zwolińskich i Stępniaków. Źródła
|