W 1939 r. we wrześniu przebywałem cały czas, gdzie obecnie zamieszkuję i miałem możliwość obserwować rozgrywającą się bitwę.
Kiedy nasi żołnierze po bitwie pod Bednarami, w Kompinie i Patokach, wycofali się zza Bzury, zajęli stanowiska w suchym rowie biegnącym od szosy warszawskiej po Kozłów Szlachecki Nowy aż do Braków. W Gągolinie Południowym, na wprost Kozłowa Nowego, znajdowały się stanowiska 37 pp.
Niemcy do Kozłowa Nowego przyszli przed wieczorem 15 września od strony Kozłowa Szlacheckiego Starego. Było ich bardzo dużo. Zajęli stanowiska w olszynowo-dębowych laskach rosnących między szosą warszawską a Kozłowem Nowym. Zachowywali się cicho, aby nie zdradzać swojej obecności.
Wieczorem od strony Gągolina Południowego przyjechała do Kozłowa Nowego polska tankietka (lekki czołg) patrolowa. Ludzie ze wsi, a między innymi i ja, ostrzegli naszych żołnierzy, że dalej za wsią są Niemcy. Tankietka pojechała jeszcze ze 200 metrów w głąb wsi, gdzie została ostrzelana przez Niemców, po czym wycofała się do Gągolina Południowego.
Niemcy wyszli na skraj Kozłowa Nowego, z kierunkiem na Gągolin Południowy, około 9.00 lub 10.00 wieczorem. We wsi rosły dęby buki, topole i dużo innej drzewiny. Niemcy za tą zasłoną ustawili cekaemy i zajęli stanowiska. Mieli stąd wgląd na Gągolin Południowy, który oddalony jest od Kozłowa Nowego około kilkuset metrów. Przestrzeń ta jest uprawna, nie porosła drzewiną. Niemcy po zajęciu stanowisk wysłali patrol składający się z kilku żołnierzy do Gągolina Południowego. Patrol ten został ostrzelany przez nasze wojsko i o ile przypuszczam, nikt z niego żywy nie wrócił do Kozłowa.
Po pewnym czasie pod Kozłów Nowy podszedł patrol polski. Niemcy podpuścili go blisko, na około 85 metrów od swoich stanowisk i wysiekli z karabinów maszynowych. Potem przez całą noc rozpętała się bitwa. Największy bój był o północy. Niemcy strzelali z moździerzy, artylerii i ckm.
Artyleria polska strzelała z Gągolina. Szczególnie duże straty zadała Niemcom jedna polska bateria, która miała stanowisko w oborze z kamieni znajdującej się na skraju Gągolina Południowego. Artylerzyści wybili otwory w murze, aby działa mogły strzelać. Bateria ta strzelała raz po raz i to bardzo celnie.
Ja leżałem wtedy w piwnicy na podwórzu u sąsiada Kosmali i słyszałem, a częściowo i widziałem, co się dzieje. Wśród Niemców był krzyk, nawoływania. Rannych odnoszono do tyłu. Wieś płonęła, zapalona wybuchami pocisków. Cały czas słychać było ogień karabinów maszynowych. Jakiś energiczny głos krzyczał: – Regiment zurück! Czuło się, że wśród Niemców powstało zamieszanie. Żołnierze polscy atakowali z Gągolina Południowego. Nad ranem bój zelżał, ale bitwa trwała w dalszym ciągu.
Kiedy się zrobiło widno, wypełzłem. W rowie przed wsią leżało dużo zabitych Niemców. Nasi żołnierze – zabici, ranni i żywi – leżeli na polu w łubinie, około 200 metrów przed stanowiskami niemieckimi. Niemcy i Polacy strzelali do siebie z broni maszynowej.
Naszych żołnierzy zginęło bardzo dużo. Posuwali się odkrytym polem i nawet się nie okopywali. Nie mogłem wówczas zrozumieć, dlaczego szli z takim uporem na tak dużą siłę Niemców, jaka tu była. Niemcy byli w dogodnej sytuacji, ponieważ kryli się w zabudowaniach wsi i za grubymi dębami.
Rano oficer niemiecki kazał jednemu chłopu ze wsi (Kosmali), aby poszedł w stronę polskich żołnierzy po rannych Niemców. Chłop był w strachu, ale poszedł. Niemcy i Polacy przestali wtedy strzelać. Chłop napotkał wtedy w łubinie leżących obok siebie Polaka i Niemca, którzy byli ranni. Jednego wziął pod jedno ramię, drugiego pod drugie i z trudnością dowlókł ich do Niemców.
Potem Niemcy kazali Buremu i Kosmali, aby poszli do naszych żołnierzy i powiedzieli im, żeby się poddali. Bury i Kosmala poszli z białą płachtą na kiju. Polacy i Niemcy przerwali ogień. Bury z Kosmalą doszli aż do Gągolina Południowego i wrócili z powrotem. Część naszych żołnierzy leżących w łubinie poddała się, reszta wycofała się do Gągolina.
Kiedy bój ustał, Niemcy wyszli na pola po swoich zabitych i rannych, których wywożono na tyły. Nocny bój rozegrał się pod Kozłowem na polach rozrzuconej wioski Dębsk Nowy. W dzień czołgi niemieckie przeszły suchym wąwozem biegnącym z Dębska i zaatakowały nasze wojska bijące się w Brakach. Front składał się wtedy z takich małych odcinków i wszędzie trwała walka.
Nasi żołnierze, zabici i ranni, leżeli przed Kozłowem Nowym przez całą sobotę 16 września i Niemcy pozwolili ich posprzątać dopiero w niedzielę 17 września. Kilku rannych żołnierzy ukryli u siebie chłopi ze wsi.
Ja i kilku jeszcze chłopów z naszej wsi zajęliśmy się pochowaniem naszych żołnierzy. Przy jednym poległym kapralu o nazwisku Czarny znalazłem notes, w którym zapisywałem nazwiska poległych, o ile mieli przy sobie jakiekolwiek dokumenty lub tabliczki tożsamości. Majora Roszkowskiego odnalazłem w tyle, nieco za tyralierą. Leżał na kocu a obok niego porucznik Pielecha i dwóch sanitariuszy. Domyślam się tylko, że major był ranny a porucznik Pielecha chciał go z sanitariuszami odwieźć na kocu do tyłu. W tym momencie uderzył pocisk artyleryjski i wszyscy czterej zginęli na miejscu. Tej nocy z 15 na 16 września zginęło pod Kozłowem Nowym 119 polskich żołnierzy. Tylu ich znaleziono. Ponadto odnaleziono też 4 zabitych Niemców leżących w łubinie, których przedtem nie znaleźli Niemcy, kiedy zbierali swoich zabitych.
Żołnierzy polskich pochowaliśmy we wspólnej mogile na polach wsi Dębsk. W czasie okupacji powiadamiałem rodziny poległych i niektóre z nich zabrały ciała swoich najbliższych.
Moim osobistym staraniem, za pieniądze, które znaleziono przy poległych, kazałem wybudować pomnik, który stoi do dnia dzisiejszego. Na każdym grobie był hełm, na ścianie frontowej pomnika, za szkłem, były nazwiska poległych. Wewnątrz pomnika zamurowałem zalakowaną butelkę, w której znajduje się lista poległych.
W czasie okupacji na grobach były zawsze kwiaty. Po wojnie listę poległych oraz dokumenty przekazałem do Polskiego Czerwonego Krzyża. W 1950 r. poległych żołnierzy ekshumowano na cmentarz wojskowy do Kozłowa Szlacheckiego Starego. Zrobiono to niedbale. Wiele kości zostało w ziemi i poniewierało się po polu. Przekazuję Panu notes, w którym zapisywałem nazwiska poległych żołnierzy.
Źródła Rękopis relacji z archiwum Piotra Aleksandra Kukuły w zbiorach rodzinnych Haliny Kukuły (obecnie w czasowym depozycie u Alfreda Nowińskiego).
Autor wspomnienia Kazimierz Kapusta, mieszkaniec wsi Kozłów Szlachecki Nowy, pow. sochaczewski. Data zebrania dn. 11 lipca 1969 r. Zebrane przez Piotr Aleksander Kukuła (1916-1979), uczestnik bitwy nad Bzurą jako żołnierz 37 pułku piechoty, autor książki pt. "Piechurzy kutnowskiego pułku".