Wspomnienia

Przeżycia wojenne z września 1939 roku w Bełchowie

Data publikacji: 2011-10-31


Zamieszczone przez: Jan Czubatka

We wrześniu 1939 roku miałem 14 lat. Pracowałem jako pomoc w gospodarstwie u państwa Rychlewskich. Gospodarstwo to było położone obok torów kolejowych przy drodze z Bełchowa do Łyszkowic. Sąsiadami byli Michalakowie. Już na początku września pamiętam ciągłe naloty samolotowe, które bombardowały tory kolejowe, pociągi, uciekinierów oraz wieś. W czasie jednego z dłuższych nalotów samolotowych jak zwykle zawsze byłem w ruchu. Przemieszczałem się w biegu z miejsca na miejsce, zawsze zamaskowany łętą lub trawą, chroniąc się tym sposobem, abym był niewidoczny dla samolotów. Ukrywałem się w różnych miejscach w polu, to znów na łące, w jakimś zagłębieniu lub krzakach, zawsze jednak zamaskowany. Wpadłem też i pod mostek nad rowem wodnym. Byłem tam chwilę, ale jak sobie pomyślałem, że jakby bomba trafiła w mostek, to wszystko się zawali i stamtąd nie wyjdę, to wyskoczyłem i znów ukryłem się w pobliskich zaroślach. Pan Rychlewski powiedział mi, żebym z nim schował się do zabezpieczonej piwnicy. Nie skorzystałem z tej propozycji, bo znów się bałem, że jakby piwnica się zapaliła, to mogę stamtąd nie wyjść. Państwo Rychlewscy posłuchali się mnie i też do piwnicy nie weszli. W nalotach nastała przerwa. Pan Rychlewski poszedł do obory doić krowy. Nie wiadomo skąd usłyszałem wielki huk od kilku bomb, które uderzyły w tory kolejowe. Huk był tak wielki, że wyleciały szyby z okien.

Z przerażeniem pobiegłem zobaczyć, co się dzieje w oborze. Pana Rychlewskiego w oborze nie było, a wiadro z mlekiem stało między krowami. Przez chwilę pomyślałem sobie, że chyba cug wybuchu bomb wyrwał gdzieś na zewnątrz pana Rychlewskiego. Ze strachu wybiegłem z obory i schowałem się pod mostek nad rowem wodnym w sąsiedztwie Michalaków. Było tam już kilka osób, a po chwili, nie wiem skąd, zaczęło przybywać więcej ludzi. Zrobiło się tak ciasno, że o mało by mnie nie udusili. W pewnej chwili znów nadleciały nisko samoloty i zaczęły strzelać. Seria pocisków przeszyła ziemię obok mostku około pół metra od nas. Gdyby trochę bliżej, byłoby po nas.

W szoku z trudem wyczołgałem się z ciżby ludzi i uciekłem w młody lasek przy łąkach. Uciekałem rowem, w którym nie było wody, ale za to było dużo uciekinierów, którzy schodzili do rowu. Być może byli to ludzie z bombardowanego pociągu. Pamiętam też, jak w innym dniu nalotu bomba uderzyła obok torów, gdy nadjeżdżał pociąg. Wyrwa obok torów była tak wielka, że o mało parowóz z wagonami nie wywrócił się z nasypu do rowu. Tak w tym okropnym, sądnym dla mnie dniu, od południa do wieczora przemieszczałem się z miejsca na miejsce, ukrywając się przed samolotami. Zawsze jednak maskowałem się, trzymając nad głową łętę, trawę albo gałęzie.

12 września 1939 roku była potyczka wojenna naszego wojska z Niemcami. Wydarzeń osobiście nie widziałem. Słyszałem strzelaninę oraz widziałem palące się zabudowania w kilku gospodarstwach.


Źródła
Bełchów 1939-2009. Obchody 70. rocznicy potyczki wojennej, http://www.belchow1939.republika.pl/index_pliki/Page335.htm#stanislaw gedek.
Autor wspomnienia
Stefana Gędek, zamieszkały we wsi Bełchów, ul. Miodowa
Data zebrania
Bełchów, dn. 17. 09. 2008 r.
Zebrane przez
Jan Czubatka