Według listy opracowanej w sierpniu 1977 roku przez płk. Ludwika Głowackiego, której maszynopis znajduje się w Urzędzie Gminy w Rybnie, Bronisław Skrobisz został pochowany w mogile oznaczonej nr 315.
Upamiętniony:
Nie
Forma upamiętnienia:
brak; Bronisław Skrobisz wraz z kilkudziesięcioma zidentyfikowanymi żolnierzami Wojska Polskiego, poległymi w Bitwie nad Bzurą, został pochowany bez upamiętnienia, w bezimiennej mogile. Rodzina interweniowała w tej sprawie w Radzie Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. W związku z tym, iz 30.12.1991 roku Kwatera Wojenna w Rybnie, w której pochowano ś.p. Bronisława Skrobisza, została wpisana do rejestru zabytków dawnego województwa skierniewickiego, rodzina, pragnąc upamiętnić na cmentarzu poległego, wystąpiła w grudniu 2012 roku do Urzędu Gminy Rybno z prośbą o pozwolenie na upamiętnienie zmarłego. Po odrzuceniu pierwszego projektu rodzina ponowiła prośbę w lipcu 2013 roku. 24 lipca 2013 roku rodzina otrzymała od administratora cmentarza, Parafii rzymsko - katolickiej pod wezwaniem Św. Bartłomieja Apostoła w Rybnie pisemną zgodę na wykonanie i ustawienie pomnika. Rodzina wciąż jednak czeka na zgodę Kierownika Delagatury w Płocku Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie.
Przedmioty znalezione przy pochowanym:
Miejsce przechowywania ww. przedmiotów:
Życiorys:
Bronisław Skrobisz urodził się 7 grudnia 1916 roku w małej wiosce Wilczkowice, położonej niedaleko Radoszyc w obecnym woj. świętokrzyskim.
Jego rodzice: Ludwik Skrobisz oraz Marianna Skrobisz (z domu Jabłońska), byli rolnikami, posiadającymi niewielkie gospodarstwo rolne w Grodzisku. Bronisław wzrastał tam wraz ze swoim starszym bratem Franciszkiem (ur. 31 grudnia 1911 roku, zm 30 marca 1957 roku w Grodzisku) oraz dwoma siostrami, Antoniną i Marianną. Bronisław był najmłodszym dzieckiem Marianny i Ludwika Skrobisz. Rodzice wychowywali swoje pociechy w duchu religii rzymskokatolickiej; byli bardzo wierzący.
8 grudnia 1916 roku Bronisław przyjął sakrament chrztu św. z rąk wikarego Skroczyńskiego w Parafii Rzymskokatolickiej św. Piotra i Pawła w Radoszycach. Jego rodzicami chrzestnymi byli Andrzej Wawrzeńczyk oraz Józefa Jabłońska.
Bronisław, podobnie jak większość dzieci wychowujących się na wsi, pomagał swoim rodzicom w pracy na roli. W wolnych chwilach, jak każdy z nas w dzieciństwie, bawił się, spotykal z przyjaciółmi... Uczęszczał do szkoły podstawowej najprawdopodobniej w Grodzisku.
W okresie dzieciństwa dotknęła go ogromna strata: w wieku 13 lat stracił w tragicznym wypadku ojca - Ludwika. Jego mama nigdy nie wyszła ponownie za mąż.
Bronisław wyuczył się zawodu stolarza.
Gdy dorósł, zatrudnił się na budowie w Warszawie. Często odwiedzał dom rodzinny.
Był zaręczony z Marianną Opara, która po jego śmierci wyprowadziła się najprawdopodobniej do Warszawy.
Ogromną pasją Bronisława były rowery.
Wiosną 1939 roku został on powołany do zasadniczej służby wojskowej. Pożegnal się wówczas z rodziną, z narzeczoną i nigdy więcej nie powrócił.
Poległ w Bitwie nad Bzurą 16 września 1939 roku. Według zeznań naocznego świadka - Władysława Deji, zmarł z ran w okopie, podczas zmasowanego nalotu "Luftwaffe".
Wspomnienia / relacje:
Według tradycji rodzinnej zebranej przez Joannę Czapla, wnuczke stryjeczna pochowanego:
"Bronisław Skrobisz miał 22 lata, kiedy został powołany do służby wojskowej. Była to wiosna 1939 roku. Opuścił wówczas dom rodzinny, by już nigdy wiecej nie powrócić...
Miał starszego brata Franciszka (to mój dziadek).
Obu braci łączyła ogromna więż emocjonalna. Mój dziadek, chociaż niewiele starszy, czuł się odpowiedzialny za Bronka, za swojego młodszego brata, który w dzieciństwie, w tragicznym wypadku, stracił ojca.
Oni bardzo lubieli się, pomagali sobie wzajemnie i wspierali w trudnych chwilach, których nie brakowało w tamtym jakże trudnym okresie historycznym.
Bronek z wojska często pisał listy do mojego dziadka. Latem 1939 roku przyszło tych listów bardzo dużo. Ogromnie żałuję, ze nie zachował się żaden z nich.
Bronek i mój dziadek brali udział w wojnie obronnej Polski w 1939 roku. Mój dziadek po trudach walk w obronie Kobrynia, w Pińskich Błotach, a następnie niewoli, najpierw niemieckiej, pózniej zaś radzieckiej, ranny, powrócił do domu. Bronek poległ w Bitwie nad Bzurą.
Ze względu na stan zdrowia mojego dziadka, ukrywano przed nim dosyć długo śmierć brata. Dla członków rodziny nie było to łatwe, ponieważ dziadek wciąż czekał na wiadomości od Bronka, wciąż się o niego dopytywał. O śmierci brata dowiedział się niespodziewanie od obcych, "życzliwych" ludzi i załamał się. Śmierć Bronka byla dla niego , jak sam powiedział: "trucizną, ktora oblała mi całe ciało i duszę".
Dziadek upamiętnił brata, nadając swojemu najstarszemu synowi -mojemu ś.p. wujkowi, to samo imię: Bronisław.
Mama Bronisława - Marianna Skrobisz, która także bardzo przeżyła śmierć syna, zdołała uskładać pieniążki na mszę gregoriańską za jego duszę. Odprawiała się ona w Parafii w Radoszycach codziennie przez okres jednego miesiąca. Oprócz tego zleciła wykonanie ze zdjęcia portretu syna, który do końca jej życia wisiał na jednej ze ścian w jej domu. Mam ogromną nadzieję, że ktoś z członków rodziny jest w posiadaniu tego portretu.
Na podstawie zeznań naocznego świadka śmierci Bronka, Marianna Skrobisz - moja prababcia, została uprawniona do pobierania renty po poległym synie. Na wiadomość o tym, iż świadek ów zamieszkuje Jakimowice, wioskę położoną gdzieś niedaleko Radoszyc, udała się tam w pieszą podróż. Chciala poznać osobiście świadka śmierci jej syna i porozmawiać z nim o jej okolicznościach.
Okazało się, iż jest to jeden z kolegów Bronka: Władek Deja z Jakimowic, pózniej zamieszkiwał Pijanów. Razem walczyli nad Bzurą.
Władek słyszał Bronka wołającego, proszącego o pomoc. Został on postrzelony z lecącego na niskiej wysokości samolotu, podczas zmasowanego nalotu "Luftwaffe".
Władek słyszał Bronka dosyć długo i wyrażnie. Głos dobiegał z okopu: "Władek, bracie... kula mnie trafiła...". Ostrzał był jednak tak silny, ze nie mógł mu pomóc.
Wraz z upływem czasu wołanie słabło, w przeciwieństwie do ostrzału. Aż w końcu zapadła cisza. Bronek przestał wołać...zmarł. Bronek cierpiał, Władek to słyszał. Bronek był świadomy nadchodzącej własnej śmierci.
Moja prababcia, wybierając się do Jakimowic, by poznać kolegę Bronka, wybrała krótszą drogę, krótszą, ale o wiele trudniejszą, przez pola pokryte mnóstwem kamieni, przez łąki porośnięte wysokimi krzewami. Wracała cała zapłakana, z okaleczoną duszą, pokaleczonym do krwi ciałem.
Marzeniem mojego dziadka było odnalezienie mogiły swojego młodszego brata. Znał miejscowość, w której Bronek został pochowany i zawsze pragnął tam pojechać, pojechać do Bronka. Niestety, trudny stan zdrowia (ostatnie dziesięć lat życia spędził schorowany w łóżku), a także ciężka sytuacja materialna rodziny, przekreśliła jego marzenie. Nigdy nie był na grobie Bronisława... Zmarł w wieku 45 lat.
Ja natomiast nigdy nie poznałam mojego dziadka. Urodziłam sie 19 lat po jego śmierci.
O nim, o Bronku i o mojej dzielnej prababci dowiedziałam się w dzieciństwie od mojej mamy Teresy Czapla (pań. Skrobisz). Była sześciomiesięcznym niemowlęciem, kiedy Bronek pożegnał się z rodziną i poszedł do wojska, a dokładnie 9 września 1939 roku, kiedy własnie rozpoczęła się Bitwa nad Bzurą, ukończyła roczek.
Kiedy mi o tym wszystkim opowiadała, Kampania Wrześniowa, wojna, okupacja, Sochaczew - to wszystko było dla mnie wielką abstrakcją. Dopiero kiedy dorosłam, uświadomiłam sobie, że w mojej rodzinie są bohaterowie: mój stryj BRONEK i mój dziadek FRANEK, i jestem z nich bardzo, bardzo dumna!!!
Z opowiadań mojej 93-letniej babci Marianny Krysińskiej (Skrobisz) - bratowej Bronka, wiem także, że był on bardzo przystojny, elegancki, wesoły i uwielbiał rowery, »(...) zawsze przyjeżdżał do nas nowym rowerem, a jak błyszczał ten rower (...)«".
Moja babcia, która zawsze z ogromnym szacunkiem wspomina Bronka, pamięta dobrze dzień, kiedy odchodzil on do wojska. Moj dziadek odprowadzil go wówczas do Radoszyc. Moja babcia do dzisiaj ma przed oczami dwóch przystojnych mężczyzn na drodze. Jeden trochę niższy, drobniejszy, "zmężnieje w wojsku" - pomyślala, po czym obaj zniknęli jej z oczu.
Także moja ciocia Wanda Janus (pań. Borowska) - córka siostry Bronka, Antoniny Borowskiej, pamięta dzień, kiedy Bronek, w towarzystwie swojego dobrego kolegi, Jana Jurczyka, przyszedł do nich, dwa lub trzy dni przed pójściem do wojska, pożegnać się.
Była wówczas 13-letnią dziewczynką. Znała jednak Bronka - swojego wujka, bardzo dobrze. Spędzał on wiele czasu z jej ojcem Wawrzyńcem Borowskim. Szwagier Bronka był stolarzem. Bronek uczył się u niego w warsztacie zawodu stolarza. Ciocia wspomina, że ojciec jej, zawsze chwalił i podziwiał Bronka. Był on bardzo zdolnym, pojętnym uczniem. Kiedyś wykonał przepiękny wózeczek dla lalek. Wykończyl go z taką precyzją, że tylko podziwiac. Wózeczek ten od razu został sprzedany. Bronek naprawdę miał rękę do wykonywania zawodu stolarza. Jego umiejętności, zaradność dostrzegane były przez ludzi.
Jako ogromny miłośnik rowerów, które w owym czasie nie należały do tanich, sam zbudował sobie, ze starych, skompletowanych częsci, swój pierwszy, wymarzony rower. Póżniej często te rowery zmieniał, "co jeden to ładniejszy".
Jedna sytuacja szczególnie utkwiła mojej babci w pamięci. Spędzała wówczas czas razem z dziadkiem u swoich rodziców, kiedy nagle do domu wpadł Bronek. Babcia przeraziła się, ponieważ wygląd Bronka wskazywał na ogromną tragedię. "Ktoś umarł"- pomyślała. Odczuła jednak ogromną ulgę, kiedy Bronek w końcu wykrztusił z siebie: "Franek, rower mi ukradli ". Dziadek zerwał sie z miejsca. "Akurat bo znajdziecie" - zdołała powiedzieć im na pożegnanie moja babcia, za co została uraczona przez dziadka takim spojrzeniem, że juz nic więcej nie dodała. Poszli oboje z Bronkiem do wsi szukać ukradzionego roweru.
Po kilku dniach Bronek był właścicielem nowego roweru, który błyszczał oczywiście jeszcze bardziej.
Od mojej mamy i mojej babci dowiedziałam sie także, że Bronek przed pójściem do wojska, przekazał ziemię, pole, którę otrzymał w spadku po swoim ś.p. ojcu, swojemu bratu - mojemu dziadkowi. Nie wziął od niego żadnych pieniędzy!!!
Moja ciocia Wanda wspomina także kolegę Bronka - Jana Jurczyka, który przed wojskiem przyszedl do nich razem z Bronkiem pożegnać się. Pamięta go także moja mama oraz mój wujek Edek Borowski - siostrzeniec Bronka, od którego dowiedziałam się, że Bronek i J. Jurczyk, będący rówieśnikami, zostali w tym samym czasie zmobilizowani do zasadniczej służby wojskowej. Zależało im bardzo na tym, by służyć razem w tej samej jednostce. Stawili sie oboje 20 marca 1939 roku. Niestety los ich rozdzielił. Bronka skierowano do Poznania, jego kolegę do Warszaawy. Brał on także udział w wojnie obronnej Polski w 1939r. Przeżył, powrócił do domu, założył rodzinę. Po latach wspominał Bronka jako bardzo dobrego, szczerego kolegę: "taki życiowy".
Bronek i J. Jurczyk - zaradne chłopaki, znależli zatrudnienie w Warszawie. Bronek pracował na budowie. Miał znakomite zakwaterowanie. Mieszkał w tym czasie u Franciszka i Wincentego Jabłońskich, braci jego mamy, gdzieś w okolicy Okęcia. Na Bronka zawsze czekał ciepły posiłek w domu. J. Jurczyk wspominał, że Bronek zawsze mu kotlety przynosił.
Zmarł całkiem niedawno w marcu 2013 roku.
Bronek zachował się w pamięci najbliższych jako życzliwy człowiek; ukochany syn, narzeczony, dobry brat, pracowity siostrzeniec, zdolny szwagier, "sposobny" wujek, dobry, "zyciowy" kolega; mój dziadek stryjeczny, BOHATER, którego nie znałam, ale mimo tego, jest mi bardzo bliski !!!
10 lat temu tworząc drzewo genealogiczne mojej rodziny, próbowałam ustalić dokladne miejsce pochowania Bronka. Nie wiedziałam jednak do kogo się zwrócić. Pytałam rodzinę i wciąż słyszałam, że Bronek pochowany został " gdzieś koło Sochaczewa, pod Sochaczewem, niedaleko Sochaczewa, obok Sochaczewa", Sochaczew, Sochaczew, Sochaczew... .
Była tez i inna wersja twierdząca, że Bronek zginął w obronie Twierdzy Modlińskiej, co nie pasowało mi w ogóle do zeznań wtedy nieznanego mi świadka. Moje poszukiwania stanęły dokładnie w tym samym miejscu, w którym je zaczynałam "w Sochaczewie", o którym słyszałam już w dzieciństwie, a który do tego wszystkiego był oddalony bardzo daleko od mojego miejsca zamieszkania. Dopiero 10 lat pózniej, pewnego jesiennego wieczoru 2012 roku, mój brat oświadczył mi nagle:
"a wiesz, że znalazłem Bronka". Nie mogłam w to uwierzyć! Mój brat odnalazł go na portalu Bohaterowie1939.pl .
Historia pochówku:
Poszukiwania mogiły:
Źródła:
Księga pochowanych żołnierzy polskich poległych w II wojnie światowej, t. I, Żołnierze września N-Z, kom. red. B. Affek-Bujalska i in., wstęp i red. nauk. E. Pawłowski, Pruszków 1993, s. 159 (dalej: KPŻP).
Uwaga, rodziny żołnierzy armii "Poznań" i "Pomorze"!, „Wrocławski Tygodnik Katolicki”, R. XIV, 1966, Nr 38 (679) (dalej: WTK).
Urząd Stanu Cywilnego w Radoszycach, Akta stanu cywilnego parafii Radoszyce (dalej: USC Radoszyce).
[1] a) 7 grudnia 1916 (źródło: USC Radoszyce); b) brak danych (źródło: KPŻP; WTK); [2] a) strz. (źródło: KPŻP); b) brak danych (źródło: WTK); [3] a) 57 pp (źródło: KPŻP); b) brak danych (źródło: WTK);
Ostatnie zmiany: 2014-10-31 17:01:06 przez asiacz |
Jeżeli chcesz uzupełnić lub zmienić dane wciśnij -