Helena (23 III 1907, Scherlebeck, Westfalia - 22 IX 1996), Maria (5 II 1909, Scherlebeck, Westfalia - 22 VIII 2002, Wolsztyn), Ignacy (18 VII 1910, Stary Gostyń - 26 VII 1985, Gdynia), Ludwik (14 VIII 1913, Stary Gostyń - 9 X 1939, Piątek), Stanisław (5 XI 1915, Stary Gostyń - 20 III 1991, Kargowa)
Stan cywilny:
żonaty
Małżonek:
Stanisława Nadolna (z d. Radziwońska, poślubiona 14 X 1949, Kargowa)
Dzieci:
Mirosława, Bożysława Maria Magdalena, Danuta, Jolanta
Ostatni adres:
Niałek Wielki, pow. Wolsztyn
Narodowość:
polska
Wykształcenie:
zawodowe
Zawód:
podoficer zawodowy
Wyznanie:
rzymskokatolickie
Tytuł naukowy:
brak
Stanowisko:
dowódca drużyny
Stosunek do służby wojskowej:
żołnierz, zawodowa służba wojskowa
Numer ewidencyjny:
Powiatowa Komenda Uzupełnień (PKU):
Rejonowa Komenda Uzupełnień (RKU):
Kościan [1933]
Związek operacyjny:
Rodzaj broni lub służby:
Piechota
Stopień:
kpr.
Przydział na 1 września 1939:
Inne
Jednostka:
baon zapasowy 56 pp OZ 25 DP
Funkcja na 1 września 1939:
dowódca drużyny (przydzielonej jako wzmocnienie posterunku Straży Granicznej w Jutrosinie)
Przydział po 1 września 1939:
batalion zapasowy 56 pp OZ 25 DP
Funkcja po 1 września 1939:
dowódca drużyny
Przebieg służby wojskowej:
# 1 IX 1933 - 22 VII 1936 - w Szkole Podoficerów Piechoty dla Małoletnich nr 2 w Śremie (III Promocja im. gen. Tadeusza Kasprzyckiego);
# 11 XI 1936 - awansowany na stopień st. strz. i przydzielony na stanowisko instruktora w 56 pułku piechoty w Krotoszynie;
# 28 VI 1937 - awansowany na stopień kpr.;
# 31 VIII 1939 - w dzień mobilizacji powszechnej wysłany z drużyną 30 żołnierzy celem wzmocnienia posterunku Straży Granicznej w Jutrosinie, pow. Krotoszyn;
Odznaczenia:
Medal "Za udział w wojnie obronnej 1939"
Wrzesień 1939 - szlak bojowy:
zob. w polu "Wspomnienia / relacje"
Data śmierci:
29 sierpień 2004
Miejsce śmierci:
Niałek Wielki, pow. Wolsztyn
Obecne miejsce spoczynku:
Wolsztyn, ul. Lipowa, cmentarz parafialny, grób rodzinny
Lokalizacja grobu:
kwatera 35, rząd 3, grób 18
Upamiętniony:
Tak
Forma upamiętnienia:
tablica pamiątkowa i dąb w Alei Dębów Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Brzezinach, ul. Kulczyńskiego (od 30 IX 2017 r.)
Życiorys:
Wspomnienia / relacje:
Ze wspomnień weterana (1997): "Ja, kapral Antoni Nadolny byłem zawodowym żołnierzem w 56 pułku piechoty w Krotoszynie, po ukończeniu Szkoły Podoficerów Piechoty dla Małoletnich nr 2 w Śremie 1933-1936. Po ogłoszeniu mobilizacji w czwartek 31 sierpnia 1939 roku już w pierwszym dniu wojny zostałem wysłany do placówki Straży Granicznej w Jutrosinie, pow. Krotoszyn. Dostałem oddział 30 ludzi i broń, dali nam po 30 naboi. Nie wydali nam mundurów jesiennych ani menażek, ani płaszczów, ani koców, minimalne prowizje. Wysłali nas rozkazem na placówkę Straży Granicznej na granicy z Niemcami koło Jutrosina, pow. Krotoszyn (środkowo-zachodnie Niemcy) nad rzeczką Orla. Dowódcą mojej kompanii był kapitan Jarosław Bohdan Poterejko. Rozkaz był pilnować mostu i granicy przy tej rzeczce, nie oddać Niemcom i wysadzić w powietrze, gdyby nie było możliwe go obronić. Trzy dni później przysłano nam zmianę z kompanii i samochodem dowieziono nas z moim oddziałem na stację kolejową z rozkazem dojechania do Kielc i dołączenia do polskiej armii. Należeliśmy do batalionu zapasowego 56 Pułku Piechoty Wielkopolskiej, który utworzono z nadwyżek mobilizacyjnych (w sile około 1500 żołnierzy) i wysłano nas do Ośrodka Zapasowego 25 Dywizji Piechoty w Kielcach. 1 września 1939 roku już były zbombardowane w Kielcach koszary i lotnisko i pod Częstochową padł front. Już 4 września zostały zajęte Kielce. Nie mieliśmy żadnego zaopatrzenia, byliśmy głodni przez trzy dni, nie mieliśmy nawet kawałka chleba, nie mieliśmy menażek. W dniu 5 września brałem udział razem z moim oddziałkiem w potyczce z Niemcami od piątej rano do popołudnia z zadaniem opóźniania wroga na szosie w kierunku Radomia i Warszawy. Następnie, nadal na głodno, wycofywaliśmy się zgodnie z rozkazem majora Lewińskiego (później zginął w Katyniu) do Radomia, Puław, Lublina. Spod Kielc maszerowaliśmy z moim oddziałem w kierunku Radomia - Puław. W tym czasie mieliśmy dwie potyczki z opancerzonym zwiadem, który się wycofał. Po tych potyczkach z oddziałem pancernym dołączyliśmy do 73 pułku piechoty (Katowice), który przebijał się do granicy rumuńskiej, żeby się dostać na Zachód. Pomaszerowaliśmy w kierunku Kowla na Wołyniu (obecnie Ukraina), staczając potyczkę z czołgami niemieckimi. Ukraińcy ostrzeliwali nas z drugiej strony. [...] Po 17 września zostaliśmy otoczeni przez duży opancerzony oddział niemiecki, ale okazało się że musimy zaniechać działań wojennych, ponieważ z drugiej strony już były oddziały radzieckie - byliśmy zakleszczeni. Pod Rawą Ruską zatrzymani zostaliśmy przez silne oddziały nieprzyjaciela. Rozbroili nas Niemcy pod Rawą Ruską koło Żółkwi około 29 września. Poprowadzili nas pieszo do Dębicy, gdzie dostałem się do niewoli niemieckiej. 11 października osadzono nas w obozie jenieckim w Dębicy. Zamknęli nas w koszarach, noclegownią była stajnia końska, spaliśmy na cemencie i na słomie. Było zimno i głodno, nie mieliśmy nawet menażki ani koca, ani płaszcza, byliśmy w samych drelichach. W listopadzie wywieźli nas do Niemiec, przez Śląsk do obozu Mühlberg n. Elbą (Brandenburgia), osadzony zostałem w Stalagu IV B i tam trzymali nas pod namiotami aż do 15 grudnia 1939. Byliśmy nadal ubrani w letnie drelichy, było niezwykle zimno. Pognali mnie do niewolniczej pracy - noszenia belek przy budowie baraków. Jednego dnia zauważyłem za drutami mojego brata Staszka i natychmiast podbiegłem, i przywitaliśmy się poprzez druty kolczaste. Zawiadomił mnie, że nasz brat Ludwik prawdopodobnie został zabity pod Kutnem. Potem Stach w styczniu 1940 został zwolniony do domu z powodu złego stanu zdrowia. Był drobny i niewolnicza praca, głód i chłód doprowadziły do wycieńczenia i załamania jego organizmu. Później dowiedziałem się, że wypuścili go chorego z obozu, ale zawiadomili Gestapo i miał być aresztowany i wywieziony do obozu koncentracyjnego na wykończenie, że zaraz po jego powrocie w naszym domu w Wolsztynie pojawiło się w Gestapo. Ale dzięki Bogu, nasza siostra Marysia, która pracowała w ośrodku zdrowia, błyskawicznie położyła go do łóżka, nastawiała naokoło leków i jej podstęp powiódł się, uwierzyli, że jest umierający, ponieważ był taki wychudzony, i poszli. A wszyscy jego koledzy z Pułku, też zwolnieni z Mühlberg, zostali wymordowani przez Gestapo w różnych obozach koncentracyjnych. Ze stalagu IV B w Mühlberg wysłano mnie w styczniu 1940 roku do kopalni koło Salzgitter do ładowania, kopania i wywózki rudy żelaznej. Obóz w Mühlberg formalnie zwolnił nas z niewoli 8 czerwca 1940 roku. Zwolnili nas wszystkich »na papierze«, zgodnie z Konwencją Genewską, ale to był podstęp, ponieważ nie zwolnili nas do domu a do pracy przymusowej i od 20 czerwca 1940 roku musieliśmy wszyscy pójść do pracy w kopalni. Zostałem skierowany do morderczej pracy przy wydobywaniu rudy żelaza, co trwało przez prawie pięć lat, aż do uwolnienia przez armię amerykańską 10 kwietnia 1945 roku. Nauczyłem się niemieckiego i udało mi się awansować do stanowiska podziemnego maszynisty (Lokführer unter Tg.) i jeździłem transportową lokomotywą, przewożąc ukopaną rudę i wywożąc ją wagonami na powierzchnię. Byłem świadkiem wielu wypadków i zawaleń, widziałem kolegów zasypanych, przywalonych. Byłem również świadkiem nieludzkiego katowania wycieńczonych, umierających z głodu kolegów. Znając język niemiecki, pomagałem kolegom w różnych sprawach i nieporozumieniach, które mogły skończyć się tragicznie. Amerykanie przewieźli nas samochodami do Hanoweru, gdzie oddali nas w ręce armii brytyjskiej, która okupowała ten region Niemiec. W tym transporcie odkrytymi samochodami przeziębiłem się. Wywiązało się zapalenie płuc, miałem 40°C gorączki, majaczyłem, byłem nieprzytomny, nie wiem jak długo, nie wiedziałem, gdzie jestem. Przeżyłem cudem, byłem już w tunelu, idąc do białego światełka, ale Matka Boska Starogostyńska kazała mi wrócić, że to jeszcze nie mój czas. Potem byłem długo bardzo osłabiony, dochodząc do zdrowia po głodzie i ciężkiej pracy. Armia brytyjska dała nam mundury i broń i stworzyliśmy w obozie byłych żołnierzy polskich warty przy różnych obiektach wojskowych na terenie miasta Hanower, już w mundurach angielskich. Anglicy potrzebowali nas, ponieważ nie mieli dostatecznej ilości żołnierzy do utrzymywania bezpieczeństwa i kontroli nad maruderami, snajperami, szabrownikami i dezerterami oraz nad zdemoralizowaną ludnością niemiecką. Wielu kolegów już przedostało się do Anglii, pragnąc dołączyć do gen. Andersa, inni emigrowali do USA i do innych krajów. Wielu z nas, żołnierzy i byłych jeńców wojennych, nie chciało wracać do Polski po tym, jak słyszeliśmy o okupacji rosyjskiej i zmianach ustrojowych. Ale ja zdecydowałem wrócić do domu. Chciałem wracać do domu, do rodziców, wreszcie zobaczyć znowu naszą ukochaną Polskę po sześciu okropnych latach na przeklętej niemieckiej ziemi. Marzyłem tylko, żeby być w Polsce i z moimi rodzicami, braćmi i siostrami. Była nas grupa tych, którzy chcieli wracać do kraju i zwróciliśmy się do Anglików, żeby pozwolili nam wrócić do domu na Święta Bożego Narodzenia. Do kraju dostałem się pierwszym transportem. Armia brytyjska dowiozła nas samochodami do granicy w Szczecinie w grudniu 1945 roku. Nie było pociągów, szedłem piechotą, ale nosiły mnie nogi do domu jak skrzydła. Dotarłem do domu rodziców dosłownie na Wigilię. Byłem w domu na święta, była wielka radość. Nie widziałem moich rodziców, braci i sióstr od więcej niż sześć i pół roku. I brakowało przy stole Wigilijnym Ludwika. Płakaliśmy wszyscy. Nie wiedzieliśmy nawet, gdzie był pochowany. Ale byliśmy prawie pewni, że zginął pod Kutnem, walczył blisko tam, gdzie brat Staszek, w okrutnej bitwie na śmierć i życie z przeważającymi niemieckimi siłami w pobliżu rzeki Bzury".
Historia pochówku:
Źródła:
Archiwum prywatne rodziny Nadolnych, m.in. akt urodzenia, akt zgonu, książeczka wojskowa, wspomnienia weterana spisane przez jego żonę Stanisławę, a przekazane w liście z 27 II 1997 r. córce Bożysławie, zaświadczenie o pracy niewolniczej wystawione 10 V 1982 r. przez Salzgitter Erzbergbau Vermögensvwerwaltungsgesellschaft mbH (kopia sporządzona 1 X 1994 r. przez Zarząd Wojewódzki w Zielonej Górze Stowarzyszenia Polaków Poszkodowanych przez III Rzeszę Niemiecką), zaświadczenie Wojskowego Biura Historycznego nr 2355 z 28 VI 2017 r., pismo Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych nr ewid. W 660320 z 2 VI 2017 r., pismo Biura Informacji i Poszukiwań PCK, pismo Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie.
Tradycja rodzinna (zebr. Bo Robertson alias Bożysława Maria Magdalena Nadolna, córka weterana; Jolanta Grant).
Antoni Nadolny, [w:] Cmentarz Parafialny w Wolsztynie, http://www.cmentarzwolsztyn.pl/antoni,nadolny,6842,grob.html [dostęp: 11 IX 2018].
Uwagi:
Po zakończeniu wojny, walcząc z komunistycznym reżimem jako tzw. żołnierz wyklęty (pseud. "Energiczny"), został aresztowany i skazany na wieloletnie więzienie.
Ostatnie zmiany: 2018-09-11 23:40:49 przez redakcja |
Jeżeli chcesz uzupełnić lub zmienić dane wciśnij -