dowódca 6 baterii w II dywizjonie (od 4 IX); dowódca II dywizjonu (jednocześnie dowódca 6 baterii) (od 17 IX)
Przebieg służby wojskowej:
# 1927-1928 - w Szkole Podchorążych Piechoty w Różanie (przeszkolenie unitarne);
# 1928-1930 - w Szkole Podchorążych Artylerii w Toruniu (VII Promocja, lokata 72.);
# z dniem 15 VIII 1930 - promowany na stopień ppor. sł. st. art. (lokata 81.) i przydziałem na stanowisko dowódcy plutonu w 30 pułku artylerii lekkiej w Brześciu nad Bugiem;
# 1931-1935 - w 9 pułku artylerii ciężkiej;
# 1932 - odnotowany w stopniu ppor. sł. st. art. ze starszeństwem z dniem 15 VIII 1930 r. (lokata 79.) i przydziałem do 9 pac;
# z dniem 1 I 1933 - awansowany na stopień por. sł. st. art.;
# 1935 - przeniesiony na stanowisko dowódcy plutonu artylerii piechoty w 68 pułku piechoty we Wrześni;
# z dniem 19 III 1939 - awansowany na stopień kpt. sł. st. art.;
Odznaczenia:
Order Wojenny "Virtuti Militari" kl. V (Krzyż Srebrny) i IV (Krzyż Złoty), Krzyż Walecznych, Medal "Za udział w wojnie obronnej 1939"
Wrzesień 1939 - szlak bojowy:
wraz z 68 pp, następnie z 17 pal, m.in. w bitwie nad Bzurą i walkach odwrotowych w Puszczy Kampinoskiej; 16 IX - wyróżnił się, kierując ogniem 6 baterii w starciu pod Ruszkami, pow. Sochaczew, kiedy zmusił do odwrotu niemiecki zagon 35 pułku czołgów 4 Dywizji Pancernej z desantem pułku SS-Leibstandarte "Adolf Hitler", niszcząc 22 czołgi i unieruchamiając na polu walki 31 motocykli wroga; 10 IX - kierując ogniem 6 baterii, rozbił w Skotnikach kolumnę 15-18 niemieckich samochodów pancernych, niszcząc 4 pojazdy i zmuszając do ucieczki pozostałe; gdy maszerując ze zwiadem do Małachowic, został na otwartym polu przygwożdżony bocznym ogniem dwóch karabinów maszynowych, strzelających z wiatraka w Dybówce, udając zabitego, pierwszą serią bateryjną zniszczył gniazda km i samochód z trzema oficerami niemieckimi, który w tym czasie podjechał pod wiatrak, zaś dalszymi seriami rozbił i rozpędził kolumnę piechoty nieprzyjacielskiej wychodzącą drogą z dworu Sokolniki do Małachowic; 16 IX - kierując ogniem 6 baterii w starciu pod Ruszkami, zmusił do odwrotu niemiecki zagon 35 pułku czołgów 4 Dywizji Pancernej z desantem pułku SS-Leibstandarte "Adolf Hitler", niszcząc 22 czołgi i unieruchamiając na polu walki 31 motocykli wroga; 17 IX - na czele 6 i 4 baterii sforsował Bzurę w folwarku Witkowice; 22 IX - wzięty do niewoli niemieckiej w Łomiankach Górnych, zdoławszy uciec wraz z częścią oficerów i żołnierzy II dywizjonu, przedostał się do Łomianek Dolnych, a następnie dołączył do oddziałów spieszonej kawalerii walczących pod Burakowem; 24 IX - po nieudanych próbach przebicia się do Warszawy wzięty do niewoli niemieckiej pod Izabelinem;
1) Tablica epitafijna grobu indywidualnego na Cmentarzu Wojskowym w Warszawie, ul. Powązkowska;
2) Tablica pamiątkowa wmurowana w ścianę domu w Żdżarowie, z którego kierował ogniem 6 baterii 17 pal w trakcie starcia pod Ruszkami (obecnie w Szkole Podstawowej w Janowie);
3) Patronat nad Szkołą Podstawową w Janowie (od 16 IX 2009 r.);
Życiorys:
Ludwik Głowacki urodził się 10 sierpnia 1904 roku w Rossoszy w powiecie Biała Podlaska jako syn Ludwika i Wiktorii. Uczęszczał do Gimnazjum im. J. I. Kraszewskiego w Białej Podlaskiej, gdzie w roku 1927 złożył egzamin dojrzałości. W latach 1927-1928 odbywał przeszkolenie unitarne w Szkole Podchorążych Piechoty w Różanie, a następnie w latach 1928-1930 był słuchaczem w Szkole Podchorążych Artylerii w Toruniu. Z dniem 15 sierpnia 1930 roku otrzymał promocję na stopień podporucznika służby stałej artylerii z przydziałem na stanowisko dowódcy plutonu w 30 pułku artylerii lekkiej w Brześciu nad Bugiem. Od roku 1931 służył w 9 pułku artylerii ciężkiej we Włodawie. Z dniem 1 stycznia 1933 roku awansowano go na stopień porucznika. W roku 1935 został przeniesiony na stanowisko dowódcy plutonu artylerii piechoty w 68 pułku piechoty we Wrześni. Kolejny awans, na stopień kapitana, otrzymał z dniem 19 marca 1939 roku. Kampanię wrześniową 1939 roku rozpoczął na stanowisku dowódcy plutonu artylerii piechoty 68 pp w składzie 17 Dywizji Piechoty armii "Poznań", po czym od 4 września pełnił funkcję dowódcy 6 baterii II dywizjonu 17 pułku artylerii lekkiej z Gniezna, biorąc m.in. udział w bitwie nad Bzurą. Wyróżnił się szczególnie w dniu 16 września pod miejscowością Ruszki w powiecie Sochaczew, kiedy ogniem dowodzonej baterii zmusił do odwrotu niemiecki zagon 35 pułku czołgów 4 Dywizji Pancernej z desantem pułku SS-Leibstandarte "Adolf Hitler", niszcząc 22 czołgi i unieruchamiając na polu walki 31 motocykli wroga. Od 17 września był dowódcą II dywizjonu 17 pal (pozostał jednocześnie na stanowisku dowódcy 6 baterii). W dniu 24 września pod Izabelinem w Puszczy Kampinoskiej podczas próby przebicia się do Warszawy dostał się do niewoli niemieckiej. Początkowo przebywał w oflagu XI B Braunschweig, a od czerwca 1940 roku - w oflagu II C Woldenberg. Po uwolnieniu, co nastąpiło 31 stycznia 1945 roku, powrócił do kraju i wstąpił do ludowego Wojska Polskiego, służąc w stopniu majora jako szef artylerii 48 pułku piechoty 13 Dywizji Piechoty w Chorzowie. W roku 1946 organizował, a następnie dowodził Dywizyjną Szkołą Podoficerów Artylerii w 1 Berlińskim Pułku Artylerii Lekkiej 1 Dywizji Piechoty. Od 1947 roku, już w stopniu podpułkownika służby stałej artylerii, został wykładowcą taktyki artylerii w Wyższej Szkole Piechoty w Rembertowie, a następnie od roku 1948 pracował w Wojskowym Biurze Historycznym, gdzie powierzono mu funkcję szefa Wydziału Kampanii Wrześniowej. W tym czasie został również kierownikiem Sekcji Historii Jednostek Wojska Polskiego w Oddziale IX Sztabu Generalnego. Mieszkał w Warszawie przy ul. Marymonckiej. Od września 1950 roku był rozpracowywany przez agentów Informacji Wojskowej. Zatrzymany 16 lipca 1951 roku, został aresztowany przez Naczelną Prokuraturę Wojskową w Warszawie pod zarzutem, że w okresie od września 1947 do lipca 1951 roku działał w komórce dywersyjno-szpiegowskiej. Śledztwo trwało do 23 lipca 1952 roku. Podczas przesłuchań stosowano przymus fizyczny i psychiczny w celu wymuszenia obciążających go zeznań. Wkrótce wyrokiem Naczelnego Sądu Wojskowego w Warszawie z 8 sierpnia 1952 roku został skazany na karę śmierci. Zgromadzenie Sędziów NSW postanowieniem z 28 sierpnia 1952 roku oddaliło jego skargę rewizyjną, prezydent Bolesław Bierut 19 listopada tego samego roku odrzucił prośbę o ułaskawienie, wyrażając jednak 10 grudnia zgodę na wstrzymanie wykonania kary w związku z faktem, że skazany był jeszcze potrzebny śledczym do wymuszenia zeznań obciążających gen. Stefana Mossora. Ostatecznie decyzją Rady Państwa z 25 stycznia 1954 r. karę śmierci zamieniono na dożywotnie więzienie. Po procesie przetrzymywany był w więzieniu mokotowskim w Warszawie, skąd przewieziono go do Centralnego Więzienia Karnego we Wronkach, gdzie odbywał karę orzeczoną przez NSW w Warszawie. Po umorzeniu sprawy w roku 1956 został zwolniony z więzienia i zrehabilitowany. Podjął wówczas pracę jako kustosz Biblioteki Narodowej w Warszawie. Jednocześnie jako historyk wojskowości i publicysta był autorem wielu cennych publikacji poświęconym kampanii 1939 roku, m.in. Obrona Warszawy i Modlina na tle kampanii wrześniowej 1939, wyd. I, Warszawa 1960; 17 Wielkopolska Dywizja Piechoty w kampanii 1939 roku, Lublin 1969 (nagroda Ministra Obrony Narodowej); Działania wojenne na Lubelszczyźnie w roku 1939, wyd. I, Lublin 1976 oraz licznych artykułów. Od roku 1977 przebywał na emeryturze. Podjął wówczas ogromny wysiłek w porządkowaniu grobów wojennych i ewidencji pochowanych żołnierzy Września 1939 roku w całej Polsce, pracując nad tym do ostatnich chwil. W 1982 został laureatem Nagrody Miasta Stołecznego Warszawy. Zmarł nagle w Warszawie 12 października 1986 roku.
Wspomnienia / relacje:
Ze wspomnień weterana o przebiegu bitwy pod Ruszkami: "Jest! Jedzie czołg niemiecki w kierunku na Zdżary [Żdżarów - przyp. Redakcja Portalu]. Nie dalej niż 400 metrów. Jeden celny strzał z broni przeciwpancernej naszej piechoty unieruchamia go. W pobliżu folwarku Sokule widzę jednak dwa następne czołgi, które strzelają w naszym kierunku. Rozglądam się za dogodniejszym miejscem do obserwacji. Tymczasem telefoniści dociągnęli do mnie kabel telefoniczny. Otrzymuję meldunek: 'Bateria gotowa'. Krótko zawiadamiam oficera ogniowego: 'Czołgi'. Wracamy do zabudowań, które minęliśmy. Idę ostatni. Pod osłoną stert, mimo ognia, wydostajemy się bez strat. Przy szosie widnieją trzy gospodarstwa, środkowe ma dom murowany. To właśnie ten, na który kazałem skierować baterię. Wybieram go jako punkt obserwacyjny i daję rozkaz zainstalowania w nim aparatu telefonicznego. Dom znajduje się pod ostrzałem broni maszynowej. Trudno wychylić się zza muru. [...] Patrzę na zegarek, jest godzina 13.25. Źle, nie zdążę na 14.00 na podstawę wyjściową. Wydostaję się na strych i z okna obserwuję przedpole. Dwa znane mi już czołgi stoją przy stertach zboża i strzelają do zabudowań. Pociski bębnią po dachach. Rozglądam się dalej. W Ruszkach i na przedpolu do Pieniek i szosy do Młodzieszyna włącznie - pustka. Na stoku, koło zabudowań kol. Janów i dalej, prawie aż do samego folwarku Sokule, widzę jakieś rozrzucone pstrokate kształty. Przedmioty te zaobserwowałem już uprzednio jeszcze na dole. Zdawało mi się wtedy, że jest to stado pasących się krów. Dziwi mnie teraz, że nie poruszają się one. Nie mogę zorientować się, co to jest, umysł pracuje ciężko i ospale. Przecież to już 16 dzień wojny, a więc prawie 16 nie przespanych nocy. Obserwuję dalej. Spoza zabudowań wsi Bronisławy w kierunku folwarku Sokule wyjeżdża jakiś zwiad konny. Otrzymuje ogień i cofa się do zabudowań. Uśmiecham się mimo woli. Spotkał ich ten sam los co i mnie. Nagle na tle folwarku Sokule wyrasta sześć czołgów. Strzelają do piechoty, która rozprasza się i kryje. Najwyższy czas, aby zacząć strzelać... Pierwsza seria ustopniowana. Ustopniowanie 100 metrów. Celownik 2800. Telefonista melduje: 'Wystrzał'. Pierwsze dwa za krótkie, trzeci na wysokości celu, czwarty długi. Ruch czołgów prostopadły do płaszczyzny strzałów. Daję serię zbieżną na celowniku 3000. Przenoszę kierunek w prawo o dziesięć tysięcznych. Seria pada w pobliżu czołgów. Krzyczę w słuchawkę:
- Te same dane! Dwa razy!
Pociski wybuchają miedzy czołgami, wywołując zamieszanie.
- Jeden raz! Te same dane!
Czołgi zatrzymują się, zawracają i próbują ukryć się za folwarkiem Sokule. Podaję zmianę kierunku, chcąc ścigać je ogniem. W tej samej chwili uwagę moją przykuło dziwne zjawisko. Ożyło nagle całe przedpole. Poruszyły się te nieruchome cielska niby zwierząt. Obserwuję je z największym napięciem. W ruchach przy zbliżaniu się coś mi przypominają. Coś potężnego, groźnego. Coś, co nie ma nic wspólnego z potulnym stadem krów, za które je brałem. Chwila największego skupienia. Nerwy naprężone do ostatka. I nagle czuję jakby pchnięcie sztyletem w samo serce. Błysk zrozumienia strasznej prawdy. Czołgi! Całe masy brunatnych czołgów. Suną spokojnie w dwóch falach, jedna za drugą, wprost na mnie. Widać ich białe krzyże. Patrzę odrętwiały, czuję lodowaty chłód śmierci, który czai się obok. Żegnam się w myśli ze spokojnym do niedawna domem moim, żoną i dzieckiem. Jednocześnie w tej samej straszliwej sekundzie, podświadomie, z nawyku, obliczam odległość, obmyślam najskuteczniejszy ogień i sposób strzelania. Powoli tężeje we mnie wszystko. Jestem już spokojny. To nieważne, że zginiemy. Chodzi tylko o to, aby zniszczyć choć jeden, dwa czołgi nieprzyjacielskie, bo cóż ja mogę zrobić z moją samotną baterią przeciw takiej potędze. Zmieniam komendę. Przenoszę ogień na środek masy czołgów.
- Powiększyć rozwinięcie o cztery. Celownik 3000.
Pierwszy strzał leży w środku celu, ale długi. Daję serię bateryjną:
- 300 metrów bliżej.
Seria pada między dwoma falami. Następują dalsze komendy. Zmieniam kolejno kierunki o 20, 50, 100 tysięcznych. Zmieniam celownik bliżej, 200, 100 metrów...
- Strzelać szybciej! - krzyczę do aparatu.
Pociski zagradzają drogę czołgom, ale te wciąż zbliżają się. Słychać nieustanny ogień karabinów maszynowych na całym froncie. Jakaś artyleria strzela. [...] Ogień baterii trwa przez cały czas. Pociski są celne. Niektóre wybuchy wzniecają pożary. To palą się czołgi. Strzelam teraz na celowniku 2200 i 2100. Dym zakrywa całe pole i utrzymuje się długo, gdyż zupełnie nie ma wiatru. Odstępy między czołgami zmniejszają się i dochodzą już do 6 metrów. Pomimo wytężonego ognia odległość między mną a czołgami stele się zmniejsza. Prowadzę ogień na celowniku 1600 i 1500 z najwyższym natężeniem. Nagle wśród czołgów powstaje jakieś zamieszanie. Nie chcę wierzyć własnym oczom. To chyba niemożliwe! Czołgi zawracają i uciekają. Podaję natychmiast tę radosną wieść żołnierzom baterii. Moi chłopcy cisną się na strych, do okienka. Następuje odprężenie. Jednak ognia nie przerywam. Telefonuje oficer ogniowy:
- Zapalniki natychmiastowe skończyły się, jakimi zapalnikami strzelać?
- Jakie masz! Kamienie wkręcaj, lecz strzelaj!
Czołgi rozjeżdżają się w trzech kierunkach, ale większość ich chce wrócić tą samą drogą, którą przyjechały. Z prawego skrzydła odrywa się siedem czołgów i odjeżdża w kierunku północnym. Również z lewego skrzydła oddzielają się dwa średnie czołgi i dwa lekkie. Tę ostatnią grupę widzę znakomicie. Przenoszę na nią ogień. Dwa czołgi trafiamy od razu pierwszą serią. Przy stawie widzę nowe cele. Kilka czołgów. Trzy z nich unieruchomiliśmy. Z Adamowej Góry w kierunku mego punktu obserwacyjnego posuwa się znowu pięć czołgów. Pod ogniem baterii zatrzymują się. Tylko dwa uciekły. Trzy pozostały w polu. Na skraju lasu widzę grupę ludzi z lornetkami. Obserwują pole. Oceniam, że to musi być dowództwo. Nie omyliłem się, jak się później dowiedziałem, był tam SS-Obergruppenführer Sepp Dietrich ze swym sztabem. Obserwował bezradnie niezrozumiały dla niego pogrom podległego mu pułku pancernego SS-Leibstandarte 'Adolf Hitler'. Przenoszę na nich ogień, ale nie trafiam. Pośpiesznie wsiadają do samochodów i znikają w lesie. Osiemnaście unieruchomionych czołgów niemieckich zostało na pobojowisku... Obserwuję dwór Ruszki, który niepokoi mnie ciągle swoją ciszą. Nagle słyszę wybuchy pocisków artyleryjskich tuż przed moją baterią. Samej baterii nie widać, gdyż zasłania mi ją dach stodoły. Telefonista melduje, że cztery czołgi nacierają wprost na baterię. Bateria strzela. Po chwili oficer ogniowy melduje o zniszczeniu czołgów i motocykla. Mam jednak pięciu rannych kanonierów w baterii. Dowódca dywizjonu - mjr Alojzy Krannerwetter też został ranny. Nie dane nam było jednak odpocząć. Oczekiwała nas nowa walka. Obserwowałem właśnie dwór w Ruszkach, na który miało wyjść natarcie 7 kompanii 68 pułku piechoty. W rejonie dworu, za grzbietem na szosie do Rybna, spostrzegam dwanaście kopuł czołgów. O godzinie 14.40 wychodzi do natarcia 7 kompania. Działa załadowane czekają. Kompania dostaje silny ogień z parku dworskiego. Piechota pada i zaczyna się ostrzeliwać. Czołgi na szosie również strzelają. Zastanawiam się chwilę. Pomiędzy celem a własną piechotą jest zbyt mała odległość. Boję się, żeby nie trafić w swoich. Rozpoczynam wstrzeliwanie, po czym przechodzę do ognia skutecznego. Strzały 'siedzą'. Strzelają również działka przeciwpancerne piechoty. Czołgi uciekają. Przenoszę ogień na park. Okazuje się, że tam również były czołgi. Około 45 sztuk. Cofają się. Piechota rusza za nimi. Przerywam ogień. Boję się, że wystrzelam całą amunicję. Rano bateria miała dwie pełne jednostki ognia, to znaczy 320 pocisków. Obecnie pozostało tylko 71 granatów. Natychmiast po zakończeniu walki złożyłem telefoniczny meldunek do dowództwa 68 pułku piechoty, podając krótko o przebiegu walki i o zniszczonych czołgach na przedpolu. [...] Byłem potem na pobojowisku. Zniszczone czołgi niemieckie świadczyły o celności polskiej broni. Jedna bateria kolejnym swym ogniem rozbiła pułk pancerny SS-Leibstandarte 'Adolf Hitler', niszcząc 22 czołgi i jeden motocykl. Ponadto na skutek jej ognia, nieprzyjaciel pozostawił na placu boju 30 motocykli. Znojny dzień miał się ku końcowi. Wiedzieliśmy, że sytuacja jest ciężka, że dalszą drogę będziemy musieli sobie wyrąbywać przez szeregi niemieckie, lecz tego dnia patrzyliśmy śmiało w przyszłość, nabraliśmy zaufania do siebie samych i do naszych dział" (Głowacki 1969, s. 137-141).
Historia pochówku:
Źródła:
"Rocznik Oficerski", 1932, s. 222, 709.
Głowacki L., 17 Wielkopolska Dywizja Piechoty w kampanii 1939 roku, Lublin 1969, s. 44, 45-46, 85, 93, 95, 96, 110, 119, 120, 135-141, Aneks 1 - s. 144, 152, 153, Aneks 4 - s. 181 (dalej: Głowacki 1969).
Bauer P., Polak B., Armia Poznań w wojnie obronnej 1939, Poznań 1982, s. 472.
Głowacki L., Obrona Warszawy i Modlina na tle kampanii wrześniowej 1939, wyd. V popr. i uzup., Warszawa 1985, s. 142-143, 252, 374.
Dębina-Pluciński A., Żołnierze 68 Pułku Piechoty z Wrześni, wyd. II poszerz. i popr., [Września] 1985, s. 37, 64.
Dębina-Pluciński A., Wrzesińscy kombatanci, Września 1987, s. 31.
Rezmer W., Armia "Poznań" 1939, Warszawa 1992, s. 486.
Łukasiak J., Szkoła Podchorążych Artylerii w Toruniu 1923-1939, Pruszków 2000, s. 30, 132.
Tradycja rodzinna (Marzena Kuna-Kabańska).
Głowacki Ludwik - , kpt. art., oprac. T. Łaszczewski, GENEALOGIA. Stankiewicze z przyjaciółmi, http://www.stankiewicze.com/index.php?kat=34&sub=563 [dostęp: 17 IV 2014].
mg [Gadzińska M.], Już nie bezimienna, http://www.e-sochaczew.pl/sochaczew,juz-nie-bezimienna,17539.html [dostęp: 17 IV 2014].
Uwagi:
Ostatnie zmiany: 2018-05-04 23:56:14 przez redakcja |
Jeżeli chcesz uzupełnić lub zmienić dane wciśnij -